Nowe Miasto
Dzień jak co dzień. Michał po dobrze przespanej nocy wstał z dobrym humorem. Nadal nie wiedział co mu dzień przygotuje. Malina usłyszała że Michał idzie do kuchni. Zerwała się na równe łapy i pobiegła za nim. Orlicz szykował sobie śniadanie jej dał karmę w misce.
- Smacznego Malina - powiedział siadając do stołu.
- Hau! Hau! - szczekneła wsadzajac pyszczek w miskę.
- Po śniadaniu trzeba będzie iść do pracy. Ech... Ile ja bym dał żeby tam nie iść. Ale muszę...Chyba bez komisarza sobie nie poradzą.
Wstał. Nadal myślał o drugim psie. Chciał żeby nie był jedynym mężczyzną w domu, oraz żeby Malina nie była samotna np. On pojedzie do sklepu i Malina zostanie sama.
Kiedy Michał wyjeżdża do pracy wie że Malina jest odpowiedzialna i nie zrobi nic złego. Tylko zamyka dom, chowa ostre rzeczy i talerze. Wtedy jest spokojny.
Akurat kiedy podjeżdżał pod komisariat czekała na niego Lucyna. Stała z kamienną twarzą.
- Michał musimy porozmawiać.
- Dobrze. Poczekaj mam coś dla ciebie.
- Co? - powiedziała lekko zaciekawiona.
- Kwiaty i propozycje.
- Za kwiaty dziękuję. A propozycja... Co to jest?
- To jest wypad na romantico kolacje. - zaczął się gibać na,lewo i prawo.
- Haha! Michał przestań...Proszę.
- Dobrze. Ale przyjmujesz propozycje?
- Powiem Ci na komisariacie. Teraz chodź zimno jest.
- Dobrze.
Kiedy weszli Michał ponowił pytanie. Zrobił do tego minę cwaniaczka.
- Michał...
- Tak? - wewnątrz aż rwała go radość.
- Pójdę z Tobą na tą kolacje.
- NA... Naprawdę? - ucieszył się.
- Tak tylko kiedy?
- Kiedy tobie będzie pasować.
- Dobrze. To jutro o 16:00.
- Dobrze. Akurat wtedy nic nie robie.
- Malina sobie poradzi?
- Tak. Ona jest mądra.
- To możesz być spokojny.
- Tak mogę być spokojny.
- Chodź. Mamy dużo pracy.
- Tak. Chodźmy.
Kiedy poszli w głąb komisariatu. Czekał na nich Ryś z teczką pełną akt.
-Gdzie wy jesteście? Czekam na was od godziny.
- Rysiu nie krzycz. Przecież widzisz, że jesteśmy.
- Po za tym Rysiu nigdy nie byłeś tak mocno nerwowy.
- Ech... Klaudusia do Łodzi przyjeżdża.
- No proszę. Gratuluję Rysiu. - powiedział z sarkazmem Michał
- Ładny żart. Na prawdę. Dziękuję za pocieszenie.
- Ależ nie ma za co Rysiu. - powiedziała, Lucyna podchodząc do biurka i zaczęła grzebać w komputerze. - Michał miałeś przesłuchać sąsiadke co znalazła ciało tego Dariusza Grzedo.
- Dziękuję że mi przypomniałaś. - miał już siąść na krzesło ale nie. Wziął kurtkę i wyszedł. - chwila gdzie ona mieszka?
- nordycka 35. - powiedział Ryś. Wstając spod biurka.
- Dzięki Ryś.
- Proszę. Idź już bo za chwilę wcale tego nie zrobisz.
- Dobrze już idę.
---
-Ryś?
- Tak?
- Czy tylko ja myślę że Michał się dziwnie zachowuje?
- No masz trochę racji. Dziwne zachowuje. Jak nie ogarnięty.
- Trochę. Nie wiem dlaczego tak z nim jest.
- Może dlatego że ma tylko Maline. On i kobieta w jednym domu.
- Przynajmniej nie zrzędzi. Nie narzeka. Nie mówi co jest źle co dobrze. W ogóle Michał powinien się cieszyć.
- Tak. Ale chyba chodzi mu oto żeby Malina miała się z kim bawić jak on będzie mocno zajęty. Czy coś. Przydał by mu się jakiś policyjny partner. Co nie?
- Dobrze myślisz Lucuś. Ale nie teraz. Teraz mamy dużo pracy.
(na zdjęciu : Lucyna i Ryś)
- Masz rację. Rysiu pora do pracy.
- Ok.
Kiedy Michał jechał do sąsiadki która znalazła ciało nie wiedział że ona jest... Matką! Jest szczęśliwą mężatką. Ale może by nikt nie wiedział o tym że byli kochankami. Ale nikt by w to nie wierzył nawet Orlicz.
Podróż trwała długo. Jeszcze chwila a zaczął by myśleć że jechał by cały dzień. W końcu dojechał. Wysiadł z samochodu. Zmierzał w kierunku drzwi.
- Ding! Dong! - zadzwonił do drzwi.
- Tak? Kto tam? - kobieta zapytała niepewnie.
- To ja Komisarz Michał Orlicz z komendy łódzkiej. Mogę pani zadać kilka pytań?
- Tak Proszę wejść. Mam na imię Agnieszka Czubak. - otworzyła mu drzwi. Nadal, mu nie ufała.
- echm... Dzień dobry na początek.
- Dzień dobry. Kawy? Herbaty?
- Nie dziękuję. Ja tu przyszłem z związku z zabójstwem Dariusza Grzedo.
- Zabójstwem?! O matko... - zaczęła płakać wyciągnęła chusteczkę.
(na zdjęciu akurat jest Lucyna)
- Przykro mi. Był pani bliskim. Bratem, kuzynem, mężem, najlepszym przyjacielem, ko...
-...znaczy on był moim kochankiem ale bardzo krótko.
- Ile?
- 2 tygodnie.
- Dlaczego tak krótko?
- Dowiedziałam się, że ma żonę i dziecko w drodze. I zerwałam z nim romans.
- Ktoś o tym wiedział?
- Nie. Tylko my o tym wiedzieliśmy.
- Aha. Jak się pani dowiedziała że on ma męża?
- Ja... - nagle zaczęło płakać jej dziecko. - Pan pozwoli...
- Dobrze. Proszę.
- Cichooo... Cichooo. Spokojnie. Janeczku. Nie płacz. No już. Dobranoc. Dobranoc. No cicho. - odłożyła synka do kołyski. - już dobrze. Mogę rozmawiać.
- Dobrze. Więc. Skąd pani wie, że pan Dariusz miał żonę i dziecko w drodze.
- Ech... Kiedy zaczęliśmy się spotykać. Mówił że szuka przygody. Oderwania się od rutyny. Mówił, że jest sam, że chciałby mieć kogoś do kogo można się przytulić. Nic nie wspominał o żonie. Teraz jego żona jest wdową razem z dzieckiem. Słyszałam, że nie wytrzymała samotności i ma nowego męża. Chciała żeby dziecko miało ojca.
-Aha. Czyli kręcił z panią?
- Tak. Czułam się wykorzystana. Jak pionek w grze. Kiedy się dowiedziałam natychmiast z nim zerwałam.
- Ahaaa- mówił zapisując jej zeznania w notesie.
- To wszystko?
- Już ostatnie pytanie.
- Tak?
- Gdzie mieszka teraz żona Pana Dariusza?
- Teraz?
- Tak.
- Zurkowska 15.
- Dziękuję. Do widzenia. Jakby się pani coś przypomniało to proszę przyjść, przyjechać na komisariat.
- Dobrze. Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.
Kobieta zamknęła mu drzwi. Bardzo szybko. To wydało mu się dziwne. Starał się o tym nie myśleć.
- Pora wracać na komisariat.
Kiedy wrócił zobaczył, że Lucyna i Ryś dziwnie się zachowuje
Czuł, że coś się stało. Nie wiedział co dokładnie.
Wziął pudełko ze swojego biura. W pudełku były stare papiery. Niepotrzebne. Była godzina 15:58.
- No cześć kochani. Ryś proszę to są zeznania pani Agnieszki.
- Agnieszki?! - krzyknęła Lucyna
- Tak. Przecież miałem ją przesłuchać.
-No tak. - miała ochotę się schować pod ziemię.
- No koniec. W końcu do domu. Cześć. - powiedział
- Co Rysiu gnasz do Klaudusi? - zaczął się śmiać Michała Lucyna się do niego dołączyła.
- Bardzo śmieszne. Cześć.
-Cześć! Hahaha! Dobra koniec...! - Michał próbował powstrzymać się od dlaczego śmiechu.
-Dobra. Idziemy na kolacje. Jest pięć minut po szesnastej.
-Dobrze chodźmy.
Kiedy poszli na kolacje byli szczęśliwi tak samo było po niej.
Pora była żeby wrócić do domu. Przecież Malina czeka na niego. Lucyna miała też swoje sprawy do załatwienia.
- Michał...
-Tak?
- Czuje się jakbym była w nowym mieście.
-Czemu?
- Nie wiem. Znowu czuje się jakbym była znowu młoda. - zaczęła się śmiać i poszła w kierunku domu. - Cześć Michał!
- Cześć Lucyna. Pora iść do domu i Maliny.
Wrócił. Razem z Maliną zjadł kolacje i sen...
Nikt nie wiedział, że życie wszystkich wywróci się do góry nogami...
–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––
Zapraszam :-)